poniedziałek, 1 listopada 2010

Terapia

Dzisiejszy dzien jest trudny. Jeszcze trudniej przejsc go bez papierosa. Ale trzymam sie. W zakresie papierosow stosuje metode 24 godz. Kazdego dnia mówisz sobie ze nie palisz tylko dzis. To takie pozytywne oszukiwanie samego siebie, i dziala. W kazdym badz razie jest latwiej. Poczatek dzisiejszej sesji grupowej, to ustalenie co to jest uzaleznienie. Czy to choroba czy nawyk. Jak sie w uzaleznienie wpada, co jest koniecznie zeby przestac pic/brac, jak do tego nie wrocic. Uzaleznienie to najpierw nawyk, w ktory mozna wpasc z roznych powodow. Ten nawyk moze tez byc rozny. To moze byc alkohol, narkotyki, hazard, pracoholizm itd. ale bez swiadomosci tego ze jest sie osoba podatna na uzaleznienia, wczesniej czy pozniej taka podatna osoba od czegos sie uzalezni. Ta podatnosc to po prostu pewne cechy charakteru. Napisze o nich pozniej wiecej, bo to wymaga jeszcze moich przemyslen. Nawyk bardzo szybko staje sie choroba. I to choroba smiertelna, postepujaca i nieuleczalna. Jezeli wchodzisz w etap choroby, po prostu nigdy wiecej nie mozesz sie juz np. napic, wracasz w tej postepujacej chorobie nie na poczatek jej drogi, niezaleznie od dlugosci przerwy, ale od razu zaczynasz od miejsca gdzie ostatnio przerwales. Ostatecznie prowadzi to do chorob wywolanych przez uzywki i smierc. Nie da sie wiec z tego uleczyc, w rozumieniu, ze juz jestem zdrowy, wiec moge sie teraz juz spokojnie napic/wziasc narkotyk. Finito. Raz na zawsze. Teraz chyba tak ostatecznie to zrozumialem. Potwierdzeniem byl swietny film, tu zwany terapeutycznym, zrobiony przez alkoholika, Marka Koterskiego "Wszyscy jestesmy Chrystusami" z Markiem Konradem i Andrzejem Chyra. Widzialem go wczesniej i odbieralem jako kiepska komedie. Nieudana kontynuacje "Dnia Swira". A to jest komedia o tyle o ile komedia jest rodzajem dramatu. Z komentarzem terapeuty patrzylem na niego zupelnie inaczej. Pokazane sa tam wszystekie etapy nalogu, wplyw na rodzine i rola rodziny w jego utrzymaniu. Wspoluzaleznienie. To jak nalóg przechodzi z pokolenia na pokolenie, jak uzalezniony znajduje usprawiedliwienia dla nalogu, jak rodzina chowa się przed problemem, jak uzalezniony potrafi przestac pic/brac tu nawet na 7 lat, ale bez podjecia terapi jest tak naprawde nadal w nalogu i czeka tylko na odpowiedni moment, a on sam kieruje swym zyciem tak aby wczesniej czy pozniej do tego wrocic. Widzialem tam wiele elementow, ktore wystapily juz u mnie. Najbardziej zdolowalo wszystkich to jaki mamy wplyw na przyszlosc naszych rodzin, dzieci. Zreszta to glowana motywacja kazdego z obecnych w osrodku - rodzina. Zrozumialem ile zlego zrobilem w trakcie brania moim Dziewczynkom i Zonie. To co zarzucalem jej, bylo tak naprawde moja wina. Nawet jezeli nikt nie wiedzial w domu ze biore, to w rodzinach osob uzaleznionych uzaleznieni kreuja inna rzeczywistosc nie tylko samym sobie. Musze wiec z tej perspektywy zupelnie inaczej spojrzec na niektore dzialania Zony, ktore w normalnej sytuacji bylyby nieakceptowalne. Ale nie bylo normalnej sytuacji. Przeszedlem jednak juz etap samobiczowania. Przeszlosci nie zmienie. Moge z niej jedynie wyciagnac lekcje. Wazne co zrobe tu i teraz. Jezeli Zona uzna ze sie zmienilem, a mysle ze sercem bedzie wiedziala czy tak jest czy jednak oszukuje sie nawet sam przed soba, bedziemy razem i wykorzystam ta jeszcze raz dana mi szanse. Jezeli mi nie uwiezy, niech odejdzie. Bo bedzie to chyba najlepsze dla Niej i Dziewczynek wyjscie. Pytanie w co ma wierzyc lub nie. Nie chodzi tu o wiare w to czy sie zmienie. Nie, nie zmienie sie, bo nie da sie zmienic pewnych cech charakteru. Mozna pewne cechy podkrecic inne wyhamowac. Ale zawsze one w nas beda. Terapia polega na tym, aby te cechy wykorzystac w dobrym kierunku. Bo kazda w nas cecha moze byc pozytywna, jezeli zostanie odpowiednio spozytkowana. Dlatego, by takie "zmiany" we mnie zaszly, musze tu zostac 2 miesiace. Teraz to rozumiem. Wczesniej wydawalo mi sie ze juz wszystko wiem i nic wiecej nigdy nie wezme. A to nie chodzi jak sie okazuje tylko o to. Rozmawialem juz z terapeutka na temat mozliwosci zaangazowania sie jako woluntariusz na rzecz uzaleznionych. Raz aby tym ludziom pomagac, a dwa, zeby samemu nigdy nie zapomniec. Poza tym, poznalem tu naprawde super chlopakow. W zyciu nie uwiezylbym ze maja takie problemy. Sa dobrymi ludzmi. Dawniej gdybym ktoregos z nich zobaczyl lezacego na ulicy, co najwyzej wysililbym sie na kiepski kometarz. Dzis wiem, ze nikogo takiego juz nie zostawie. Ja mam swoja szanse, ta osoba tez moze z niej skorzysta, bo w tym stanie jest juz po prostu chora. W tescie, czy jestem uzalezniony, uzyskalem 11 pkt. Uzaleznienie zaczyna sie od 15 pkt., skala jest do 25 pkt. Jestem w tak zwanej fazie eksperymentowania, co oznacza, ze nie jestem jeszcze chory, ale nastepne siegniecie po narkotyki zrobi juz ze mnie rasowego narkomana. Bo to jest tylko nazwa etapu gdzie jestem w postepujacym procesie, o czym posalem wczesniej. Juz nigdy nie wroce na poczatek tej drogi, by dla przyjemnosci wziasc jakis psychotrop i potem o nim zapomniec. Bedzie on dla mnie po prostu kontynuacja na drodze do nikad. Ciesze sie ze wreszcze nie tyle ze to wiem, ale ze wreszcie zrozumialem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz