środa, 3 listopada 2010

Komentarz

Nie, to zawsze bylo we mnie, ale zdominowane przez tego drugiego ja. A stalo sie to po 35 latach, bo wczesniej nie bylo ku temu bodzcow. Po prostu ten pierwszy ja poczul ze poniosl porazke. W zyciu zawodowym, rodzinnym, stracilem tez jednego z przyjaciol, ktory zdradzil mnie. Wiele spraw stalo sie rownoczesnie. Dlatego moze nie poradzilem sobie z tym w normalny sposob. Gdybym mial to oceniac, to najwazniejszym czynnikiem byly/sa problemy w domu. Ja po prostu nie mam z kim rozmawiac. Nie teraz. Nigdy nie mialem. Nie da sie rozmawiac, jak partnerka jest zamknieta w sobie, nie dzieli sie swoimi uczuciami, wiecej, uwaza ze nie jestem odpowiednim obiektem do rozmow. Zaczelismy zyc jak dwie indywidualne jednostki. Tak nie bylo wczesniej. A moze wczesniej jak wszystko bylo cool, ja nie potrzebowalem rozmowy. Trudno sobie z tym poradzic, bo zony nie mam. Jest tu bardzo wazny element w postaci konsultacji dla rodzin. Wkolo slysze o roli najblizszej Ci osoby, niektorzy po powrocie beda chodzic razem na kontynuacje leczenia. Dzis sa zajecia o procesie nawrotu, jak go rozpoznac i przerwac. Mojej zony to nie interesuje. Nie wiem tylko czy to niezrozumienie tematu i typowe zachowanie osoby wspoluzaleznionej (ucieczka od problemu) czy po prostu nic jej juz ze mna nie wiaze. Poprostu zniknela i zakazala rozmowy, wiec poprostu nawet nie moge z nia o tym porozmawiac. Nie rozumiem tego zachowania. Jestem tu tylko i wylacznie dzieki przyjaciolom. "Wsparcie" jakie uslyszalem od zony to slowa - na pewno tam nie pojedziesz ... To slowa otuchy?

1 komentarz:

  1. "Wiec dużo też na ten sukces pracowałem i wszystko się zawsze układało. Do tego stopnia, że "przekręciłem" te dwie zasady w ich wypaczenie - że wszystko co chcę i tak samo do mnie przyjdzie. W pewnym momencie zapomniałem i o czepku i o pracy której szczęście też ode mnie wymagało."

    sam sobie odpowiedziałeś. Rodziny to też dotyczy, to że chcesz nie wystarczy. Musisz zapracować i na to. Ciężko zapracować. Tydzień to za mało. Powodzenia.

    OdpowiedzUsuń