piątek, 3 grudnia 2010

Leczenie uzależnień według modelu Jeffreya Schalera

Amerykański psycholog Jeffrey Schaler w swojej publikacji pt. „Addiction is a choice” (Nałóg jest wyborem), wydanej w 2006 roku prezentuje zupełnie nowe spojrzenie na kwestię leczenia uzależnień oraz sam sposób postrzegania ich. Zwraca uwagę na zagrożenia wynikające z powszechnego przyjmowania modelu chorobowego w leczeniu uzależnień, zgodnie z którym sam narkoman, alkoholik czy hazardzista nie może sobie pomóc, gdyż jest osobą chorą i pozostaje nią do końca życia, mimo pozytywnego ukończenia terapii. Taka teoria została rozpowszechniona przez grupy Anonimowych Alkoholików, Anonimowych Narkomanów, Anonimowych Hazardzistów itd.
Schaler ukazuje zagrożenia wynikające z przyjęcia przez nałogowca takiej postawy, czyli przeświadczenia o tym, iż nie jest on w stanie całkowicie wyleczyć się z uzależnienia i że już zawsze narażony będzie na ryzyko wystąpienia nawrotu.
Autor proponuje w zamian inną, alternatywną metodę traktowania i leczenia uzależnień, na zasadzie „modelu wolnego wyboru”.
Według niego najlepszym sposobem na przezwyciężenie mechanizmów uzależnienia jest oparcie się nałogowca na własnej sile woli oraz samodzielna nauka kontrolowania swoich popędów. Zdaniem psychologa ludzie mogą przestać uciekać w uzależniające substancje lub czynności wtedy, gdy rozwiną inne sposoby na radzenie sobie z problemami.
Teoria ta zakłada, że nałóg ma więcej wspólnego ze środowiskiem uzależnionej osoby niż z samymi uzależniającymi substancjami/czynnościami. Ludzie popadają w nałogi, gdy życie układa im się źle, ale by z nich wyjść, musza polegać wyłącznie na sobie samych, są w stanie znaleźć własną drogę na wyjście z uzależnienia bez pomocy z zewnątrz. Ponadto część nałogowców wyrasta z uzależnienia.
Pogląd Schalera opiera się na założeniu, że im więcej osób będzie wierzyć w swoje własne zdolności do kontrolowania zażywania substancji psychoaktywnych lub kontrolowania kompulsywnych zachowań, tym bardziej prawdopodobne staje się, że będą w stanie to uczynić.
Kluczowa jest tu decyzja, chęci i odpowiednia motywacja samego zainteresowanego do zaprzestania kontynuowania szkodliwego zachowania. Wszelkie sukcesy przypisuje się wówczas osobie uzależnionej, natomiast ewentualne nawroty traktuje się nie jako efekt „chorobowej natury uzależnienia”, a źródło informacji na temat mechanizmów rządzących ludzkim zachowaniem.
(narkotyki.pl)

środa, 1 grudnia 2010

Stres

W efekcie 6 minutowej medytacji potrafie obnizyc swoj puls do 65 uderzen na minute. Czuej sie w jej trakcie tak zrelaksowany, ze czasem wydaje mi sie ze odlece z fotela. Cisnienie obniza sie nawet do 119/75. Tak niskiego nie mialem nawet kiedy bralem tabletki na obnizenie cisnienia. Wczesniej norma u mnie bylo 145/90 i to przed okresem z prochami. Zawsze sadzilem ze jestem odporny na stres, ze stres mnie nie dotyczyl. Okazuje sie jednak, ze bylo wrecz odwrotnie. Ja po prostu zylem non stop z wysokim poziomem stresu i jedynie sam siebie w jakis sposob oszukiwalem ze tak nie jest. To oznacza jeden wniosek - chce dluzej zyc, musze zmienic cale swoje zycie, tak aby sters nie wystepowal, lub conajmniej maksymalnie jak to mozliwe zminimalizowac go.

5 dzien bez papierosa :-)

Jestem w szoku, ze tym razem idzie tak gladko. Pierwszy raz w osrodku rzucanie palenia nie wyszlo - za duzy stres. Teraz dodatkowo wprowadzilem pierwszy krok z 12 krokow Anonimowych Alkoholikow do rzucania palenia - "przyznaj swoja bezsilnosc wobec nalogu, nalog toba rzadzi". W wolnym tlumaczeniu oznacza to, ze nie ma kontrolowanego picia, cpania czy tez palenia. Wszystkie wczesniejsze proby rzucania palenie zakladaly, ze moge sobie jednego papieroska wypalic wieczorem, ze tak bedzie latwiej rzucic. W efekcie, poza tym, ze z jednego papierosa bardzo szybko robila sie jedna paczka, to sila nalogu jest tak duza, ze caly dzien w mojej swiadomosci ale i podswiadomosci pewnie tez podporzadkowany byl temu, ze bedzie ten moment kiedy zapale. Teraz kiedy przyjalem pierwszy krok i poddalem sie, tzn. przyjalem od poczatku, z wszystkimi tego konsekwencjami, ze nalog palenia rzadzi mna, ze jestem bezsilny i nie ma wogole mowy nie tylko o jednym papierosie, ale nawet o jednym zaciagnieciu sie, dodatkowo unikam wyzwalaczy, czyli innych palacych i zauwazam, ze prawie wcale sie nie mecze przy tak zmienionym nastawieniu. Pojawiaja sie w ciagu dnia momenty, kiedy nalog bardzo silnie o sobie przypomina, np. po posilku. Ale znam juz siebie i wiem, ze to nieprzyjemne uczucie minie po okolo 2-3 minutach, wiec dla tak krotkiej chwili dyskonfortu wogole nie warto sie zastanawiac czy zapalic czy nie. Nastawienie psychiczne jest najwazniejsze. Zobaczymy dalej. Jestem pelen optymizmu. Obiecalem to moim dziewczynkom ...

ETAP II LECZENIA UZALEŻNIENIA - KAPITULACJA (chyba jestem chory)

1. Wstepna akceptacja potrzeby otrzymywania wsparcia i pomocy z zewnatrz.
2. Podjecie decyzji o leczeniu.
3. Detoksykacja i usuniecie objawow abstynencyjnych.
4. Poprawa stanu psychicznego.
Zrozumialem, ze potrzebuje pomocy z zewnatrz. Zaczelo mi cos switac w glowie, ze to co sie wydazylo, to kontynuacja "przygody" z kokaina rozdzielona jedynie dwuletnia przerwa. Zaczalem rozumiec, ze nie moge tak jak wtedy zamknac sprawy po prostu zaprzestajac brania i cwiczac "silna wole". Zaczalem rozumiec, ze sam sobie z tym nie poradze, choc nie do konca to rozumialem, lub piszac inaczej, nie mialem pojecia na czym ta pomoc miala by polegac. Popelnialem ten sam blad co wszyscy nie znajacy problematyki uzaleznien, laczac to z "silna wola". A gdyby to byla kwestia silnej woli, to niby jak ktos z zewnatrz mialby ja we mnie wzmocnic. Poniewaz i tak mialem umowiona kontrolna wizyte u psychiatry (trafilem do niego trzy tygodnie wczesniej, jeszcze biorac dopalacze, chcac sie leczyc z depresji - wtedy przepisal mi Prozac) tydzien po odstawieniu poszedlem do niego i przyznalem sie do brania Ivory i dwa lata wczesniej kokainy. On temat uzaleznien znal na pewno bardzo dobrze, jednak chcial postapic rutynowo, narkoman wiec na detoks do panstwowego szpitala psychiatrycznego. Dziekuje moim rodzicom, ze pomimo szoku jaki musieli przezyc z chwila gdy dowiedzieli sie o narkotykach, zachowali zimna krew, sprawdzili na czym polega detoks i powstrzymali mnie przed pojsciem tam. Jestem przekonany, ze gdybym tam poszedl, na detoksie zakonczylbym swoje leczenie. A detoks to nie leczenie a odtruwanie organizmu. Jest w niektorych przypadkach konieczny, np. po alkoholu czy heroinie, gdzie wystepuje silne uzaleznienie fizyczne. Po kokainie czy dopalaczach taki detoks to znecanie sie nad pacjetem. Zamkneliby mnie tam moze i do dzisiaj i przyjmowalbym witaminy i magnez, bo nic na dopalacze nie wymyslono i nikt nie wiedzialby tak naprawde co z tym dalej robic. Odtruwalbym sie witaminami nie wiadomo od czego w sytuacji kiedy juz nie wystepowaly u mnie objawy po odstawienu. Ten lekarz po prost chcial w ten sposob chyba jedynie odciac moj dostep do narkotykow. Rutyna rodzaca glupie decyzje. Choc musze przyznac, ze powiedzial, ze nie jest specjalista od uzaleznien i po krotkiej dyskusji na wszelki wypadek dal mi telefon do specjalisty terapii uzaleznien, ktory mialby mi pomoc w podjeciu decyzji ws. detoksu. Choc tyle. Nie zdazyl. Po rozmowie z przyjacielem, ktory odwiedzil mnie niespodziewanie i ktory moze nie do konca byl w stanie mi wyjasnic na czym polega terapia uzaleznien, bo ja nie bylem gotowy do przyjecia tych informacji, podjalem sam decyzje o podjeciu leczenia. Tyle ze w jakims prywatnym osrodku terapii uzaleznien, a nie na odwyku (detoksie). W jego glosie bylo tyle troski, ze postanowilem mu zaufac. To bylo dzialanie intuicyjne. To bylo po prostu niesamowice szczere z jego strony. Tak w Googlach znalazlem Jacki, gdzie natychmiast zadzwonilem i umowilem sie na pierwszy wolny termin. Nie wiem jak jest w osrodkach panstwowych. Tu poznalem kilku kolegow, ktorzy juz w takich byli. Niech wystarczy jako komentarz to, ze kolejny raz woleli przyjechac do osrodka prywatnego i mowili ze nigdy by tam nie chcieli wrocic ani nikomu by panstwowych osrodkow nie polecili. Choc na pewno nie mozna na tej podstawie generalizowac, ze wszystkie osrodki panstwowe sa zle.

ETAP I LECZENIA UZALEŻNIENIA (może jestem chory)

1. Przyznanie sie do porazki
2. Pojawienie sie mysli o koniecznosci poszukiwania pomocy
3. Poszukiwanie pomocy
To bardzo bolesny etap. U mnie wszystko rozegralo sie w ciagu kilku dni. Poniewaz nie wiazalem brania dopalaczy z moja depresja, wrecz przeciwnie, uwazalem ze dopalacze pomagaja mi w jej przezwyciezeniu. Szok, kiedy uswiadomilem sobie ze jest inaczej, byl bardzo duzy. To oznaczalo, ze ja sam ponosze wine za wszytko to co sie wydarzylo w ciagu tego roku. To byla porazka. A porazka boli. Podobny schemat myslowy jaki wystapil u mnie (a tak naprawde jest to nic wiecej jak oszukiwanie samego siebie poprzez znajdowanie usprawiedliwien), wystepuje tez przy amfetaminie, ktora nawet z tego chyba powodu ma potoczna nazwe Witamina A - lekarstwo na depresje. Nie zauwazamy, ze ta depresja w bardzo duzym stopniu, jezeli nawet nie wylacznie, zostala spowodowana braniem narkotykow. Gdyby bylo inaczej nie braloby sie ich, bo nikt raczej nie chce swiadomie doprowadzac sie do depresji, choc bywa tez z tym roznie. Moze byc tak, ze w ten sposob chcemy na siebie zwrocic uwage - "hej, zobacz, jestem chory, pomoz mi".
Powody jakie znajduje, ktore spowodowaly ze zauwazylem problem dopalaczy sa dwa. Pierwszy, to przez "przypadek" znalaziona w Internecie informacje o facecie w moim wieku, ktory wpadl w depresje z powodu brania Ivory i chcial popelnic samobojstwo. Przypadek pisze w cudzyslow, bo dzis uswiadamiam sobie, ze cos chyba zaczelo dochodzic z mojego wnetrza, ze jest cos nie tak, co spowodowalo, ze pierwszy raz zaczalem szukac w Internecie informacji o dopalaczach innych niz miejsca gdzie mozna je kupic. Drugi powod, ktory chyba podtrzymal mnie w decyzji o zaprzestaniu brania bylo poinformowanie mnie przez zone, ze wyprowadza sie z dziecmi i ze ma juz wynajete mieszkanie.
Zaraz po odstawieniu zapadlem w sen. Nie spalem praktycznie od roku, wiec bylo co odsypiac. Cztery dni pozniej pojawily sie nieprzyjemne efekty zwiazane z odstawieniem, ktore u mnie w duzym nasileniu wystepowaly okolo 5 kolejnych dni. Bylo to uczucie, jakby wszystkie koncowki nerwow, szczegolnie w konczynach, otrzymywaly ciagle jakis impuls, lub jakby uspione, wrocily do zycia. Efekt byl taki, ze wysiedzenie dwoch minut w jednej pozycji bylo koszmarem. Caly czas musialem sie ruszac, choc i to nie pomagalo za wiele. Dopiero sen, ktory na szczescie przychodzil co kilka godzin pozwalal na chwile wytchnienia. To nieznosne uczucie odeszlo jak by ktos nacisnal jakis przycisk. Po prostu poczulem, ze to sie skonczylo. Pewna nerwowosc ruchowa pozostala jeszcze przez okres okolo miesiaca, choc pewnie jakis na to wplyw mialo przyjmowanie Prozacu. Po miesiacu od odstawienia wszystkie skutki fizyczne odstawienia skonczyly sie.
Mysl o poszukiwaniu pomocy przeplatala sie z mysla o samobujstwie w chwili kiedy nagle pojawily sie te nieprzyjemne skutki zwiazane z odstawieniem. Nie wiedzialem co sie ze mna dzieje. Wtedy postanowilem zadzwonic do zony i kiedy nie odbierala do szwagra (przyjaciela), i przyznac sie do tego ze bralem dopalacze z prosba o pomoc.

Leczenie uzaleznienia

Za opracowaniem dr med. T. Woronowicza (pelny wykres dostepny w Galerii Jacki) leczenie uzaleznienia jest podzielone na 4 etapy. Etap I to OKRES PRZEBUDZENIA (moze jestem chory), ETAP II to OKRES KAPITULACJI (chyba jestem chory), ETAP III to OKRES PRZYSTOSOWAWCZY (jestem chory) i ETAP IV to OKRES POSTEPUJACEGO LECZENIA (chce zdrowiec). Ponizej opisze czym charakteryzuje sie kazdy z tych Etapow i sprobuje sie odnalezc, w ktorym jestem momencie leczenia, oraz odniose do moich przezyc jak przechodzilem zaliczone juz Etapy, co moze pozwoli poznac je z punktu widzenia uzaleznionego czy piszac inaczej "zobaczyc je oczami uzaleznionego". Kazdy kolejny z 4 postow bedzie dotyczyl pojedynczego Etapu. Mysle ze to wazny moment w mojej terapii, moze najwazniejsza rzecz jaka bedzie mozna znalezc w tym blogu. Takze w pewnym sensie moment przelomowy, poniewaz jestem juz w stanie swiadomie sie na takim wykresie umiescic, nie broniac samego siebie i nie zaprzeczac faktom (w kazdym razie jestem swiecie o tym przekonany ze tak juz jest, wiec jezeli "klamie" to raczej dlatego ze czegos w sobie jeszcze nie dostrzegam niz ze stosuje w ten sposob jakas forme obrony).