sobota, 20 listopada 2010

Złość

Zrozumialem dzis po tych zajeciach, ze tak naprawde twierdzenie, ze nigdy z zona sie nie klocilismy jest po czesci bledne. Nie rozwiazujac konfliktu jaki wynikal z niezaspakajania wzajemnych potrzeb, od kilku lat rozwijalismy w sobie zlosc na siebie, przechodzac przez poszczegolne szczeble "drabiny zlosci". Trwalo to po prostu w naszym przypadku dosc dlugo. I teoria znalazla potwierdzenie w praktyce - wzajemna zlosc narastala. Nie mialem tego nawet swiadomosci. Teraz znajac ten proces, wiedzac ze jakies zachowanie wynika z "ukrytej" zlosci bede mogl zareagowac wczesniej. Tzn. z jednej strony w drodze negocjacji proscic o uwzglednienie moich potrzeb (zamiast chowania sie i obrazania) a z drugie strony starajac sie zrozumiec potrzeby partnerki, nawet jesli sama nie bedzie chciala ich przedstawic, i spelnienie tego co jest mozliwe od razu lub podjecie negocjacji prowadzacych do kompromisu. Najwazniejsze jest uzywanie do tego jezyka zyrafy. Krytyka, ocena i generalnie jezyk szakala zamyka jedynie jeszcze bardziej druga strone i nasila jej zlosc i sprawia, ze jej stanowisko niezgodne z naszymi oczekiwaniami umacnai sie, nawet jak zdaje sobie z tego sprawe, ze nie ma racji. Nikt nie lubi przyznawac sie do winy i przegrywac. A konflikt nie moze byc traktiwany jako gra, z wygranymi i przegranymi - w takiej sytuacji przegranymi sa wszyscy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz