piątek, 29 października 2010

Ośrodek

Jestem na miejscu. Już rozpakowany ... i nadal zestresowany. Z wiadomych względów rozpakowywanie było połączone z przeszukaniem bagaży. Zostałem bardzo sympatycznie przyjęty. O 14:00 obiad i zaraz potem pierwsze zajęcia. Miły mały dwuosobowy pokoik z pięknym widokiem na okolicę. A okolica jest naprawdę piękna. Lekkie pagórki, pola i lasy. Super tereny do biegania. Postanowiłem bowiem poprawić swoją kondycję, która po roku brania dopalaczy i siedzenia w domu bardzo spadła. A wcześniej doszedłem już do 22 km. Pomyśleć, że porzucilem bieganie, bo puls był za wysoki. A trzeba było rzucić prochy! Na bieganie po okolicy trochę zaczekam. Muszą mi się przyjrzeć. Zaufanie - uff uff. Na razie będę mógł biegać po terenie ośrodka. Ale patrząc na moją kondycję, to zupełnie na razie wystarczy. Zmieniam Panią w średnim wieku, która była tu 1,5 miesiąca. Jest bardzo zadowolona z pobytu. Mówi, że zmieniła się jej psychika i postrzeganie świata. To dobrze wróży. Powiedziała, że trzeba tylko słuchać. Z moją zero-jedynkowością i stawianiem wszystkiego na jedną kartę nie będę miał z tym problemu. Chociaż tego akurat chciałbym się tu oduczyć. Bo przecież nawet teraz w mojej psychice jestem w najlepszym ośrodku na świecie. Nie ma miejsca na odcienie szarości ... I przykład nieswiadomosci społecznej co do dopalaczy. W krótkiej rozmowie z nowym kolegą, który brał amfe, gdy dowiedział się że przyjechałem tu po dopalaczach, zdziwiony zadał pytanie: TO TO WOGÓLE DZIAŁA ?! Cieżko będzie z papierosami. WSZYSCY PALĄ! A to też jest symptomatyczne, jeżeli pali obecnie niewielka część społeczeństwa, a w ośrodku leczenia uzależnień 100%. Nie! 87,5% dokładnie. Bo własnie z tego powodu ja się z tego wyłączam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz