niedziela, 31 października 2010

Niedziela

Dziś luźny dzień. Spacer do sklepu, luźne rozmowy. Zaczynają przyjeżdżać dziewczyny, wiec grono się powoli wykrusza. Dla mnie czas na książkę. Popołudniu na pewno długi spacer i bieganie, czy przy obecnej kondycji raczej marszobieg. Ale dziś rano nogi bolały - to dobrze, to znaczy że po roku siedzeniu z fochem na cały świat w piwnicy, mięśnie się odbudowują. No nie "się", bo trochę pracy muszę w to włożyć, ale tutaj to czysta przyjemność. Zdjęcia z wczorajszego spaceru po prawej w "Bory Tucholskie". Jeżeli chcecie choć trochę poczuć to co ja pisząc, że jest tu pięknie, zachęcam do ich obejrzenia. Dziś więc dalej czas na refleksje. Jutrzejsze święto przynosi w naturalny sposób temat do dyskusji. Wyjątkowo nie będę się włączał tym razem w dyskusję, bo nie mam na temat śmierci za dużo do powiedzenia. Dla mnie ona nie istniała, nie pozwalalem na rozmowy o śmierci, omijalem wszystko co się z nią mogło kojarzyć. Byłem "niesmiertelny". Ja i moi bliscy. Jutro będę więc głównie słuchał i dużo chcę się dowiedzieć, jak normalni w tym zakresie ludzie radzą sobie ze śmiercią w normalny sposób, bez budowania w sobie jakichś iluzji. Kiedyś umrę. I z tym się pogodzilem chyba wtedy, gdy na psychotropach planowalem samobujstwo. Za to ze mam druga szanse dziękuje Wam, moi przyjaciele. Za to że tu jestem dziękuje szczególnie jednemu - to była świetna rada.

1 komentarz:

  1. Dlaczego zaliczasz się do nienormalnych,jeśli chodzi o przemyślenia na temat śmierci? W naszym społeczeństwie tylko 30% potrafi rozmawiać o śmierci i przyjmuje to ,że umrą.I są to raczej ludzie starsi.Tak więc tych nienormalnych jest większość.Powinna ta proporcja zmienić się,wtedy też bardziej ceniłoby się życie.

    OdpowiedzUsuń